Ja wolę zdecydowanie Radiomira. Istotniejsze są dla mnie względy czysto estetyczne/metafizyczne
. Mechaniczność, metaliczność, militarność, itp. jakoś kojarzą mi się w raczej antyestetycznie. To tak jakby szukać piękna w kałasznikowie czy w tokarce
(choć np. miecz japoński? - by nie przechodzić na fundamentalne pozycje...)
Od strony formy Radiomir to w zasadzie złożenie kwadratu i koła, platońskich doskonałych figur, bez korekt i udziwnień, raczej ascetycznie, kapitalnie realizując zasadę less is more. Nawet wielkość koronki nie zaburza tego, może nawet doskonale konweniuje z kopertą. Dla mnie to całość prawie doskonała, tak jak chińskie monety też bazujące tylko na kole i kwadracie + kaligrafia. Szlachetna czerń i subtelna zieleń budują wrażenie spokoju i ...ponadczasowości.
Tak.
Ciao!